Nie żyje dr n.med. Irena Weiner

Dr n.med. Irena Weiner, wieloletnia lekarka Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, jedna z milionów Polaków wywiezionych przez władze radzieckie do Kazachstanu, zmarła 12 listopada 2019 r. w Krakowie. Była to niezwykła kobieta. Zmęczona wojną, pracą, kłopotami, potrafiła zająć się problemami innych, bezinteresownie im pomagać. Swoją pogodą ducha, siłą mogłaby podzielić się z wieloma. Młodym lekarzom przekazywała  nie tylko wiedzę, ale także i misję „bycia lekarzem dla ludzi, a nie tylko dla kariery”. Żyła szpitalem, pacjentami całe swoje życie. Miała 107 lat.

Dr n.med. Irena Weiner ur. 26 sierpnia 1912 r. w Warszawie, przed wybuchem wojny skończyła studia medyczne w Warszawie, gdzie poznała swojego męża Mieczysława. Mieczysław pracował przy 17. Pułku Ułanów i po wybuchu wojny dostał się do niemieckiej niewoli. W kwietniu 1940 r. pani Irena wraz z córką Małgorzatą znajdowały się na terenach okupowanych przez ZSRS i zostały deportowane do Kazachstanu. Tam, po pewnym czasie pani Irena zaczęła pracę jako lekarz. Do Polski wróciły w 1946 roku i zamieszkały w Krakowie. Właściwie od razu trafiła do kliniki chorób zakaźnych Akademii Medycznej w Krakowie, gdzie uzyskała specjalizację w zakresie chorób zakaźnych (II st.), epidemiologii (II st.) i interny, potem Irenę Weiner, młodą, ale doświadczoną specjalistkę, skierowano do nowopowstałego „Żeromskiego” w Nowej Hucie, była zastępcą ordynatora oddziału chorób zakaźnych. Przez kilka lat pracowała w Radzie Zakładowej szpitala i była mężem zaufania grupy związkowej. Tworzyła ten szpital, dobierała ludzi do pracy, budowała zespół.

– Te czasy były trudne – wspominała pani Irena.- Na nasz oddział trafiali pacjenci w ciężkim stanie, niedołężni, schorowani – tacy, którymi już nikt nie chciał się zająć. Starałam się im zapewnić godną opiekę.

Z zawodem na długo nigdy się nie rozstawała, choć los ją rzucał w różne zakątki świata. „Geografia” jej kariery liczy tysiące kilometrów. Zaczynała jako młodziutka stażystka w 1936 roku w szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie, potem pani Irena przeprowadziła się do Leszna, gdzie jej mąż  pracował w 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich, wówczas znalazła dla siebie miejsce w Klinice Pediatrycznej w Poznaniu, pomagała chorym jako wolontariusz .

W związku z zagrożeniem wojennym w czerwcu 1939 uciekła do siostry do Słonima (obecnie Białoruś). Zatrudniła się  w przychodni wiejskiej i w szkole. Nie wyobrażała sobie nic nie robić. Za niecały rok – w kwietniu 1940 pani Irena już była w drodze do Kazachstanu.

– Gdy wjeżdżaliśmy stamtąd, ludzie płakali za mamą – zaznacza Małgorzata Mazanek, córka pani Ireny. – Bardzo ją lubili za jej wielkie serce, wiedzieli, że zawsze można na nią liczyć – dodaje.

W 1974 roku, gdy już mogła spokojnie odpoczywać na emeryturze, staje się jeszcze aktywniejsza, dr Irena Weiner została wówczas wybrana  na stanowisko ordynatora w półsanatorium dla studentów. Dopiero w 1988 roku zdecydowała się na odpoczynek, wówczas Pani Irena miała 76 lat.

.Mogłaby wspominać o wszystkim co złe było w jej życiu, rozpaczać nad losem swoim i ukochanego męża, który przez całą wojnę był w obozie jenieckim.

Ale pani Irena Weiner wspominała raczej dobre co było w jej życiu i cieszyła się z tego co ma teraz. Uwielbiała recytować bliskim wiersze (niemieckie i łacińskie), śpiewała piosenki przedwojenne.